Wspominałam wczoraj, że byłam na warsztatach krawieckich. Warsztaty trwały dwa wieczory, a w ramach nich można było uszyć sobie fartuszek kuchenny ;)
Pani, która prowadziła zajęcia jest doświadczoną krawcową w teatrze w Lublinie. Niezwykła kobieta! Pomogła nam w doborze materiałów i lamówek, dała różne wykroje do wyboru i oczywiście pomagała przy szyciu :)
Z warsztatów wyszłam z pięknym własnoręcznie uszytym fartuszkiem i jedną ściereczką do kompletu :)
Baaardzo dużo dały mi te warsztaty, ponieważ nigdy wcześniej nie siedziałam przy maszynie. No może i mam maszynę do szycia, ale kupiłam ją w grudniu w Lidlu i stała tak w opakowaniu, aż do wczoraj :)
Przede wszystkim nauczyłam się podstawy podstaw, czyli nawlekania maszyny. Z górną nitką poradziłam sobie bez problemu, bo szłam za strzałkami, ale nić na bębenku sprawiła mi trochę kłopotu... Najpierw źle założyłam, później nie mogłam jej przewlec na górę, a jak już ją przewlekłam to uznałam, że jest źle i tak wszytko od nowa. Koniec końców jakoś sobie poradziłam :)
Pierwsze co wyszło spod mojej maszyny to kolejna ściereczka kuchenna, dopasowana do fartuszka. Wiem, że nie ma nad czym tu się zachwycać, bo wystarczyło tylko przyłożyć lamówkę i jechać prosto na maszynie (to akurat było nie lada wyzwanie), ale i tak jestem ze swojej ściery dumna! ;)
Skoro maszyna jest już rozłożona, a ja choć troszeczkę ją rozpracowałam to myślę, że na ścierce się nie skończy ;)
Pozdrawiam
Iza
Kochana zazdroszczę Ci tego kursu, świetna sprawa :)
OdpowiedzUsuńŚliczny fartuszek i ściereczkę uszyłaś :)
Jak ja kocham szycie!!!! Piekny fartuszek uszyłaś:)
OdpowiedzUsuńPrzydałoby mi się szkolenie u Ciebie ;)
UsuńZazdraszczam takiego kursu pod fachowym okiem, komplecik wyszedł wspaniale!!!
OdpowiedzUsuńTrzeba spróbować, żeby to polubić, a Twoje dzieła wyglądają na bardzo profesjonalnie uszyte, super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.:)
Dziękuję Celu :) Oj daleko mi jeszcze do profesjonalizmu, daleko :) Ale powolutku, powolutku się doszkolę ;)
UsuńFajnie, też myślę o jakimś kursie szycia – tyle wspaniałych materiałów – szyłabym pokrowce na poduszki i wymieniała niemal co tydzień ;-) Nadrobiłam 3 poprzednie posty – Bug i okolice są piękne, moi dziadkowie mają tam letnią działkę – wspomnienia mego dzieciństwa. Tyle lat tam jeździłam, a ani razu nie spłynęliśmy rzeką, czas to nadrobić, zwłaszcza, że uwielbiam kajaki. Mamie pewnie zrobicie wspaniałe mieszkanko – wiele z tych malutkich 36-metrowych jest o wiele przytulniejszych i urokliwych niż duże. Wiem coś o tym na przykładzie mieszkań w mojej rodzinie. Serdeczności! I szyj dalej, pokazuj swoje sukcesy, zmobilizujesz tym innych – choćby mnie ;-)
OdpowiedzUsuń